Nie będę się chować za firanką, wzdychać skromnie i odziewać workowato od stóp do głów. Udawać, że nie istnieję. Nie zafunduję sobie odsysania, zastrzyków, nie będę nic obcinać, wygładzać ani naciągać. Co zwisa i się marszczy, niech takie zostanie. Cellulit jest okej.
Nie wyrzucę luster, nie będę ustępować młodości. Nie spuszczę głowy, ani nosa na kwintę.
Zadbam o bogactwo wnętrza, lekkość bycia i o wolność.
Będę żyć wartko, omijać kamienie, skrzyć się w słońcu, mienić tysiącem kolorów. Będę interesująca. Wielowarstwowa.
Nigdy ta sama, ale zawsze w zgodzie ze sobą.
Każda moja zmarszczka jest fragmentem biografii, przeżytym doświadczeniem, obrazem pełnym znaczeń, dniami, których nie żałuję, spotkań, za którymi tęsknię.
Czasem, który upłynął za szybko.
Zachwycam się swoim życiem w całej palecie barw i cieni. Tworzę je, przeżywam, kolekcjonuję.
Jestem. Tutaj. Teraz.
Bez przymusu.
Tym się ekscytuję.
Nie marzę o gładkiej twarzy, bo stałaby się maską.
NIE BĘDĘ CHODZIĆ W MASCE!

foto: Katarzyna Borek