Cytat ratujący życie

Ostatnie dni miały przedsmak szaleństwa. Zaprzyjaźniam się z nowym medium i oczywiście nie jest to związek łatwy. Ani przyjemny. Dlaczego?  Wielokrotne powtarzanie jednej kombinacji ruchów (bo się: 1.zająknęłam, 2.pomyliłam stronę prawą z lewą, 3.gadam w trakcie „jak potłuczona”… ) z RADOŚCIĄ i ENERGIĄ przekracza moje umiejętności. Po 3 godzinach nagrywania tego samego, jestem zezwłokiem przepuszczonym przez wyżymaczkę, nie jakąśtam artystką.  Do tego sprzęt robi psikusy, trzeba stale pilnować kadru i światła, nie odwracać się rzycią do przodu, mówić wolno, ale naturalnie i z mocą (a jakże!), ciepłym radiowym tembrem, nie piskliwie, uśmiechać się […]

Cytat ratujący życie Dowiedz się więcej »

W zimowym lesie

Przyniósł ją Kuba. Z biedy i starego, garażowego kartonu. Śmierdzącą, brudną, zapchloną, z uszami pełnymi świerzba. Była kilkutygodniową królową śmietnika i wulkanem energii o specjalizacji „wspinaczka wysokościowa z ekwilibrystyką”. Wypuszczona zza pazuchy, skradła nasze serca od pierwszej chwili i pierwszej zbitej doniczki. Nie raz podrapani, wylizani szorstkim jak papier ścierny językiem, stoczyliśmy wiele bitew z nawracającym zapaleniem jelit, napadami anoreksji na zmianę z bulimią. Wielokrotnie byliśmy w rozpaczy i bliscy

W zimowym lesie Dowiedz się więcej »

Być jak Terminator !

Jedną z najcenniejszych umiejętności, które nabyłam dzięki prowadzeniu własnej sceny teatralnej jest… gaszenie pożarów. Nie tracąc przy tym głowy. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, jak często i poważnie komplikują się różne inicjatywy w czasie ich realizacji, i jak szybko / efektywnie trzeba reagować, żeby móc je uratować. Wady sprzętu, niekompetencja ludzi, przyczyny losowe, do wyboru, z każdą miałam styczność, solo, lub w pakiecie. Gdy wydarza się katastrofa,

Być jak Terminator ! Dowiedz się więcej »

Wielkie otwarcie.

Aż trudno mi uwierzyć, że minęło 10 lat od spełnienia mojego wielkiego marzenia.  Każdy z nas je ma. Moje, odkąd pamiętam było związane z teatrem. W moim rodzinnym domu wisiało w przedpokoju na piętrze (i jest tam nadal) wielkie kryształowe lustro. Już jako mała dziewczynka godzinami tańczyłam przed nim własne kompozycje ruchowe, improwizowałam swoje „układy”, lub dialogowałam sama ze sobą i nagrywałam głos na Grundigu (magnetofonie kasetowym z lat 80). Robiłam do lustra miny i patrzyłam, jak wygląda wtedy moja twarz. Gestykulowałam. Śpiewałam miksy różnych piosenek. Przechodziłam

Wielkie otwarcie. Dowiedz się więcej »

Szewczyk

WTEDY  Mój szewc jest fachowcem. Naprawia obuwie zręcznie i szybko. Właściwie nie ma dla niego zadań zbyt trudnych. Zawsze próbuje coś zaradzić, nawet gdy sytuacja wydaje się beznadziejna, za rozsądną cenę przywraca do życia moje ulubione modele. Jest pasjonatem. Miłym, rzetelnym, szarmanckim i mocno wiekowym panem. Właścicielem maleńkiego warsztatu wciśniętego pomiędzy dwa sklepy: spożywczy i zoologiczny. Wchodzi się do ciemnego, wąskiego pomieszczenia z ladą. Mimo braku dzwonka i hałasu, mój szewc zawsze wie, gdy przychodzi klient: – Zaraz podejdę. Proszę

Szewczyk Dowiedz się więcej »

Mały terrorysta – jak żyć z terierem i nie zwariować

Myśl o poszerzeniu naszego zwierzyńca o psiego przyjaciela przyszła dość nagle, przy okazji rozmowy o przekraczaniu stref komfortu. Kołatała i nie chciała przestać. Wszędzie widziałam pieski. Przeszukiwałam nałogowo internet. Czytałam fora i blogi. Uczyłam się o rasach, wymaganiach, problemach. Nagle pojawiło się małe-białe terierkowe COŚ i podbiło zupełnie moje serce. Czytałam zachwycona: „bystry, inteligentny łobuziak” (cudownie!), „kocha ludzi, jest wesoły, energiczny, odważny, uparty” (chcę!), a że „szczekliwy” (no, jakąś małą wadę musi mieć, co to za pies bez wad). JRT! Ideał – pomyślałam.

Mały terrorysta – jak żyć z terierem i nie zwariować Dowiedz się więcej »

Żywoty muz. Część II

Następnej pani nikomu przedstawiać nie trzeba, wystarczy skojarzyć z nią prosty czarny kostium i sznur pereł. Coco Chanel. Innowatorka modowa, której kobiety zawdzięczają „małą czarną”, żakiet w czarno-białą pepitkę, perfumy i sztuczną biżuterię. Za sprawą Coco kobiety zaczęły cenić wygodę w noszeniu ubrań, które owa wizjonerka stylu potrafiła zmyślnie łączyć z ponadczasową elegancją. Mimo trudnych dla kobiecych inicjatyw czasów. Choć prywatnie była zapatrzoną w siebie zołzą, z którą życie było nie do zniesienia, zawodowo zawsze stawiała dobro płci pięknej na pierwszym miejscu. Podziwiam NOWOCZESNOŚĆ w jej myśleniu, ODWAGĘ w realizowaniu własnych pomysłów oraz pewność,

Żywoty muz. Część II Dowiedz się więcej »

Żywoty muz. Część I

Uwielbiam czytać biografie.  Jestem typem podglądacza innych światów i niemal od zawsze pociągały mnie historie, wszelkie obyczajowe zawiłości, kontrowersje, zróżnicowane światopoglądy, talenty, błysk geniuszu i prosta zwyczajność. Humor i patos. Relatywizm spojrzeń. Subiektywność odczuć. Wchłanianie żyć innych osób to niezmiennie fascynujące doświadczenie. Świadomość, że choć przez dzielenie wspomnień, ale jednak mogę zanurzyć się w tym co już było, być w innym czasie, środowisku, świecie. Poznać, zrozumieć polubić, lub nie.  Zwłaszcza różnej maści pamiętniki są moim elementarzem

Żywoty muz. Część I Dowiedz się więcej »

Rozmowa o Pinie

Przywitał nas na schodach domostwa, jak na dobrego gospodarza przystało, szerokim uśmiechem i podaniem ręki. – Jestem Janusz. Janusz Subicz – padło sympatycznie i krótko. W pierwszej chwili zupełnie nie skojarzyłam twarzy, ani sylwetki, z tancerzem światowej sławy, którego przecież nie raz oglądałam na archiwalnych nagraniach spektakli Piny Bausch. Do tego okazał się mężem mojej ulubionej tancerki – Nazareth Panadero. Dopiero ostatniego dnia ośmieliłam się podejść, zadać pytania, porozmawiać. Wieczór cudów. Inspiracji i zachwytów. Życia barwnego, pełnego anegdot, uroczych

Rozmowa o Pinie Dowiedz się więcej »

Zacznij swój pomiar od zera.

Najpierw wywietrzał zapach. Specyficzna mieszanka perfum, papierosów i ż y c i a .  Mój rodzinny dom. Miejsce. Pewnik.  Opustoszał. Ucichł. Wszelkie szmery i szelesty przestały mówić Jej językiem. Siedzę na krześle w kuchni. Widzę unoszące się w promieniach słońca drobinki kurzu. Nic nie poruszy powietrza. Już Jej nie ma. Trwam w oczekiwaniu. Żadnego westchnienia, szurania kapci, kaszlnięcia. Tylko mój oddech i tykanie zegara.  W szafie czai się torba, którą wspólnie spakowałyśmy do szpitala. Zapełniona zgodnie z instrukcjami, rzeczami „na chwilę”: kosmetyczką, piżamą i ręcznikiem. Ukochanym

Zacznij swój pomiar od zera. Dowiedz się więcej »

0
    0
    Koszyk
    Koszyk jest pustyWróć do sklepu
    Przewijanie do góry