Wigilia 2020.
Wszystko się zmieniło. Smaki potraw, kolejność ich podawania, tematy rozmów przy stole, wystrój pokoju, wielkość choinki. Obsada.
Spojrzałyśmy sobie z siostrą w oczy pełne łez i mam przeczucie, że pomyślałyśmy o tym, jak bardzo nam Jej brak. W ten wieczór, przy tym stole. Że obie znów usłyszałyśmy Jej życzenia wypowiedziane drżącym ze wzruszenia głosem: „żebyśmy się spotkali za rok w tym samym gronie… „- Niestety, niespełnione. Wtedy, mimo wiszącej nad głowami katastrofy i przeświadczenia końca wspólnej drogi były to święta godne uwiecznienia: gwarne, zabawne, czułe. Takie – NASZE. Z mnóstwem drobiazgów, pośpiechem i atmosferą nie do podrobienia.
Patrzę na mojego nowiutkiego siostrzeńca o oczach w tym samym jak ja kolorze ze smutną świadomością, że nie pozna swojej babci, że ich losy jak pociągi jadące w inne strony i o różnych porach, zupełnie się rozminęły. Babcia Lucia stanie się dla tego małego chłopczyka rodzinną historią, garścią zabawnych anegdot, portretem ze ściany. A nowe dla mnie smaki i tradycje, dla niego będą czymś znanym i oswojonym.
Odeszło, przyszło, upadło, wstało, kiedyś skończy się i zacznie od początku.
Na krześle przy oknie w kuchni znowu ktoś usiądzie. Poruszając powietrze i ciszę. Drobinki kurzu zatańczą.
Doceniajmy życie póki trwa.
Babci Luci