Teatr jako płaszczyzna wspólnoty między pokoleniami kobiet.
Stale słyszymy stwierdzenie, że „wiek to tylko numer!”, że powinniśmy wyglądać i czuć się młodo przez całe życie. Po wnikliwej obserwacji świata zewnętrznego okazuje się, że nie jest on miejscem dla starych ludzi, że starość jest niewygodna, po prostu nie istnieje, lub powinna wegetować w ukryciu. Bardzo trudno czuć się sobą w tak niesprzyjających okolicznościach. Z drugiej strony zachęca się nas, żebyśmy zaakceptowali siebie mimo wszystko. Wspierali cykle, biologię i naturalne procesy zmian. Hmm… No, oczywiście! Przecież to takie proste! Starzejmy się odtąd bez starości!
Co faktycznie znaczy ten chaotyczny bełkot wykluczających się teorii? – Dezinformację, a w konsekwencji większą podatność na manipulację. Ambiwalentne odczucia rodzą poczucie bezradności, którą chcemy zniwelować poddając ciała wyniszczającym treningom, operacjom plastycznym, zabiegom kosmetycznym, wstrzykując kwasy, botoks i inne wątpliwej przydatności substancje. Konserwując za wszelką cenę resztki urody. Dbając jedynie o fizis, nie mądrość, czy psyche. Nikt, a w każdym razie niewielu z nas pochyla się z atencją i zainteresowaniem nad starością, dramatycznie mało uwagi poświęca się dojrzałości, właściwie zmagania z samotnością i odrzuceniem są obecne już niemal na każdym etapie życia.
Diagnoza współczesności brzmi, zwłaszcza dla płci pięknej, złowieszczo: młode kobiety są pozbawione wzorca, dojrzałe wsparcia, a seniorki opieki. Dzisiejsza ideologia „tu i teraz” promuje atrakcyjną z pozoru kobiecość, wewnątrz pozbawioną akceptacji, niepewną i stale zapatrzoną w błyskawicznie zmieniający się rynek dóbr, mód, próbującą bezskutecznie za nimi nadążyć. Wraz z upływającym czasem, nie pogodzone z lustrem i biologią dryfujemy na obrzeżach życia, często niemal wegetując, oczekując na śmierć. Zapomniane, samotne, smutne.
Dotyczy to ogromnej liczby pań.
Wieki temu kobiety zdegradowane zostały do roli grania drugich skrzypiec. Nastąpiły zmiany, ale niedostateczne. Nadal walczymy o równe i poważne traktowanie w domu i pracy. Wciąż jesteśmy ofiarami brutalności, gwałtu i przemocy. Wsparcie w tym zakresie jest niewystarczające, a pomoc znikoma i często nieskuteczna. Jesteśmy poddawane ciągłej ocenie (obecnie, przez agresywne działanie sfery wirtualnej – niezwykle zintensyfikowanej), borykamy się z kompleksami, depresją, nadludzkim zmęczeniem, problemami łączenia kariery zawodowej z macierzyństwem, trzymaniem pieczy nad „domowym ogniskiem” za wszelką cenę. A, jak wszyscy pragniemy, prócz pełnienia tysiąca społecznie akceptowanych ról, przestrzeni dla realizowania własnych marzeń, pasji, rozwijania talentów. Dla siebie, niekoniecznie dla świata.
Remedium na zastaną rzeczywistość i trudną sytuację, w jakiej znajduje się wiele z nas może stać się uruchomienie platformy wymiany działań, myśli, empatii i doświadczenia życiowego; młode kobiety wspierane przez te dojrzałe, opiekujące się najstarszymi. Najstarsze dzielące się swoim doświadczeniem i sercem z młodszymi od siebie. I te w średnim wieku będące kondensatorem wszystkich powyższych działań. Dla poprawy sytuacji potrzebne są szeroko zakrojone programy dla kobiet, w których stwierdzenie „wiek to tylko numer”, nabierze innego znaczenia. Kobiety pracujące z kobietami, na rzecz kobiet. Z potrzeby serca, podążające razem, ale własną ścieżką rozwoju.
Od lat, poprzez wspólne praktykowanie sztuki próbujemy budować taką właśnie platformę. Z sukcesem, choć w mikroskali.
Niezależna Manufaktura Taneczna powstała m.in. po to, by sukcesywnie zmieniać sytuację kobiet poprzez podejmowanie przez nie szeregu atrakcyjnych i różnorodnych artystycznych działań, tj. warsztatów ruchowych, wokalnych, teatralno – performatywnych, wizerunkowych; realizowanie spektakli opartych o fragmenty inspirujących damskich biografii z różnych czasów, wspólne oglądanie filmów i wydarzeń o tematyce kobiecej, redagowanie bloga z taką właśnie zawartością. Od niemal początku działalności skupiamy się nie tylko na organizowaniu wydarzeń kulturalnych, ale też spotkań nieformalnych, skoncentrowanych na budowaniu głębokich i wartościowych relacji międzyosobowych, sympatii, przyjaźni. Poza sztuką dbamy o społeczny wymiar teatru. Zapraszamy do udziału w naszych projektach i adresujemy je do różnych przedstawicielek płci pięknej, także tych, które pochodzą ze środowisk zagrożonych patologią i izolacją społeczną oraz będących de facto wykluczonymi z życia kulturalnego z powodu starości, chorób oraz niepełnosprawności.
Wierzę, że różnorodność jest naszą prawdziwą super mocą i że ją właśnie powinnyśmy chronić, zamiast poddawać się wszędzie promowanej unifikacji.
Kobitki! Od dzisiaj koniec z dyktatem mody, urody i stylu życia! Bądźmy sobą! Sobą przecież umiemy być najlepiej. Plus, jest tam tak wiele do odkrycia. Studnia możliwości.
Zaakceptujmy stan rzeczy, że jesteśmy niezaprzeczalnie stare i młode, dojrzałe, szalone, grube, chude, wysokie i nie, mądre i niekoniecznie, wesołe, smutne, intro i ekstrawertyczne, racjonalne i marzycielskie, mamy potomstwo lub/i zwierzaki, albo ich nie posiadamy, a nawet nie lubimy, żyjemy w związkach, jesteśmy same, bogate, biedne, rude, czarne, o włosach siwych i blond, itp, itd … Nie sposób wyliczyć wszystkiego, co nas wyróżnia, a nie dzieli.
Babki! Musimy zmienić sposób myślenia o nas samych. Jesteśmy fascynującym zbiorem! Wszystkich barw i kształtów.
To, do czego nas namawiam, wynika z wieloletniego doświadczenia i obserwacji, od 2000 roku pracuję głównie z kobietami, mój zespół stanowią kobiety, a grupy warsztatowe złożone są zazwyczaj z przedstawicielek płci pięknej. Nie piszę o tym z poczuciem żalu. Przeciwnie. Lubię energię kobiet. Ich podzielność uwagi, różnorodność i wielość talentów, emocjonalność, chaotyczne z pozoru rozmowy o niczym i wielkich sprawach, robienie miliona rzeczy na raz, determinację, sprawczość.
To jednorodne płciowo środowisko, wydawałoby się trudne i ograniczające (dla mnie warte każdej kropli potu, w którym czuję się jak ryba w wodzie) powstało naturalnie i samoistnie. Od razu wyjaśniam, że nigdy nie odmawiałyśmy panom dostępu do nas, grałyśmy po prostu rzeczy głównie o kobietach, ich dotyczące, opowiadające historie płci pięknej z jej punktu widzenia. W sztuce pragnęłyśmy szczerości, autentyczności i sięgałyśmy najczęściej do świata najbliższego – własnego.
Pierwszym z realizowanych przez nas projektów probabskich była Manufaktura Kobietom, cykl spektakli opartych o inspirujące kobiece biografie. Niektóre mamy w repertuarze do dzisiaj i nadal przekazujemy fascynację ich bohaterkami. Kobiety w okresie wojny to drugi z filarów działań scenicznych NMT, istna parada estrogenu, od wystylizowanych gwiazd warszawskiej bohemy lat 30stych, do Żydówek czekających na śmierć w getcie, czy kobiet uwięzionych w piwnicy w czasie Powstania Warszawskiego. Mamy w repertuarze także współczesne feminaprodukcje: „Ciało” (o traumie, która jest źródłem uzależnień od zmian wyglądu) „Limbo” (skomplikowanej miłości dwóch kobiet), „Niekompletność” (samotności, lęku i poszukiwaniu relacji we współczesnym świecie). Dużym powodzeniem cieszą się nasze komedie o kobiecej przyjaźni „Przyjaciółki z Wenus”, tragifarsa z lat 60tych „Niedoskonałe”, spektakl – poradnik o tym, jak zdobyć, utrzymać i porzucić faceta -„Żegnaj kotku!”, a ostatnio dwuczęściowe „Malefice” – inspirowane historią czarownic z Salem. Śpiewamy piosenki Ordonki, Miry Zimińskiej, Kaliny Jędrusik, Hanny Banaszak, Ewy Demarczyk, Edith Piaf, Marleny Dietrich. Jesteśmy zainteresowane propagowaniem dziedzictwa naszej płci, ale daleko nam do fanatyzmu. Mężczyźni są mile widziani po obu stronach sceny. Na widowni pojawiają się dosyć często, z wieloma współpracujemy przy realizacji repertuaru. Mój feminizm opowiada się za ideą równości, a fascynacja tematyką kobiet wynika z faktu, że nią jestem, lubię być i dalece bardziej rozumiem. Nie skreślam niczego ad hoc, raczej podążam za potrzebą i intuicją, za podszeptem weny i historią, która chce być opowiedziana. Od lat mówi głosami kobiet.
Moim marzeniem jest, poza własnym rozwojem artystycznym, żeby wszechstronne działania NMT stały się kuźnią talentów i potrzeb, miejscem wzmacniania potencjału kobiet w różnym wieku, poprzez poznanie i praktykowanie sztuki, doświadczania budowanych na empatii zależności społecznych, tworzenia więzi opartych na szacunku, wspólnocie i akceptacji. Dostrzegam ogromną siłę w tej właśnie grupie docelowej. Potrzebę indywidualnego rozwoju, ale też tworzenia wspólnoty, której źródłem jest sztuka. Działania artystyczne kierowane do kobiet i przeprowadzane z kobietami uważam za często niedoceniane, lub oceniane zbyt surowo, trudne, intensywne, ale zawsze niezwykle cenne i inspirujące.
Kobietom potrzebne są: wolność, odwaga i przestrzeń do działania, artystycznego rozwoju, tworzenia głębokich społecznych relacji oraz wsparcie w/w procesów.
Kobiety potrzebują siebie nawzajem we wspólnych działaniach, w twórczości, w przyjaźni i wsparciu. W byciu razem, na dobre i złe. W moim teatrze i innych przyjaznych miejscach (także tych wirtualnych) chciałabym im to umożliwić.
W moim teatrze to właśnie kobiety mają głos.
Zyskują go i odzyskują. A sztuka staje się jednym z fundamentów i nową praktyką życia.